Mówi się, że jeśli chcesz awansować, powinieneś ubierać się i działać tak, jakbyś już na tym lepszym stanowisku był. W sieci bez trudu znajdziesz porady na temat tego, jak udawać pewnego siebie i zjednywać sobie przyszłych szefów czy partnerów.
Jeśli kiedykolwiek poszedłbyś na spotkanie dla przyszłych akwizytorów, zobaczyłbyś sztucznie napuszone sylwetki, zamaszyste gesty, przyjmowanie postawy otwartej, mimo wyraźnego zestresowania, i robienie piramidki z dłoni, co miałoby przekonać słuchaczy, że mają do czynienia z ludźmi pewnymi siebie, godnymi zaufania i poważnymi.
Czy podczas rozmowy o pracę powinieneś korzystać z wymienionych wyżej sposobów?
To zależy. Jeśli stresujesz się i po prostu chcesz sobie dodać odwagi, małe triki nie powinny zaszkodzić. Jeśli chcesz dostać pracę ponad wszystko i nie interesuje cię nic ponad zatrudnienie i stałą pensję, bo jesteś w sytuacji bez wyjścia – graj.
W innych sytuacjach udawanie naprawdę nie jest dobrym pomysłem, marnuje czas tobie i pracodawcy.
Można oczywiście uznać, że rozmowy o pracę czy pierwsze randki to zawsze spektakl, mający wywrzeć odpowiednie wrażenie na rozmówcy. Często tak jest i po jakimś czasie obie strony mogą czuć się oszukane.
Szef zatrudnił pewnego siebie i energicznego eksperta, a ma dość biernego pracownika, którego nie stać na podjęcie inicjatywy. Z kolei pracownik zastał w firmie zupełnie odmienne od opisywanych na rozmowie warunki i umowę, na jaką się nie umawiał.
Taki układ nie sprawdzi się na dłuższą metę. Jeśli nie masz noża na gardle, bądź szczery – oszczędzisz sobie czasu i nerwów.
Niestety, może się zdarzyć i tak, że będąc szczery, trafisz na manipulanta.
Jak moja znajoma, która na rozmowie wyraźnie podkreślała warunki, które jej w pracy najbardziej przeszkadzają, od przyszłego szefa uzyskała zapewnienie, że w firmie jest zupełnie inaczej, a prawdę odkryła dopiero po kilku miesiącach, gdy szefowi nie chciało się już udawać.
|
Dołącz do dyskusji